Przy okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych dowiedziałam się o tzw. “Easter camps”, czyli półkoloniach, kiedy to odpłatnie oddajesz dziecko na kilka godzin dziennie gdzie szlifuje ono stare, badź uczy się nowych umiejętności i wiecie co??
Według mnie to jest fantastyczna sprawa, bowiem myślałam, że w Dublinie chodzi się tylko na “pinta” i zakupy, a tu…taka niespodzianka. Co prawda Lucy nie ma jeszcze 2 lat, ale jak to kiedyś pięknie/prawdziwie napisała w artykule o planowaniu edukacji dzieci Flow Mummy:
“Czas płynie tak szybko, że nawet nie zauważymy, kiedy nasze dziecko pójdzie do szkoły. Zapominamy, że na ten okres przydałby się jakiś plan. O ile na wiek noworodkowy, niemowlęcy, w sumie cały od urodzenia do 3-4 roku życia, idealnie sprawdza się zasada „byle przetrwać”, to już przy większych dzieciach to się zwyczajnie nie sprawdza”
I całkowicie się z nią zgadzam. Moi rodzice otoczyli mnie taką bańką, że jak tylko zbliżał się jakiś obóz to wycofywali mnie z: zuchów, harcerzy, planowanych kolonii itd. I wyrosłam na pewną siebie, rozpieszczoną egocentryczkę z pretensjami do świata, że mi się coś należy Plus fakt, że całe życie ciągnie się za mną cień/kompleks tego, że mogłam więcej się nauczyć w dziedziństwie.
Teraz jako rodzic, chce by moje dziecko uczestniczyło w takich “eventach” jak najwięcej, bowiem to one kształtują i rozwijają małego człowieka. Zawsze chciałam umieć: grać na pianinie, jeździć konno i pływać dziś do listy dopisuję “gotowanie”, bowiem widzę jak przydatne jest ono w życiu i jaki może być w niego “fun”.
Ciekawi mnie jakie umiejętności chcecie przekazać Waszym dzieciom, albo planujecie by się nauczyły od kogoś?
Zdjęcie ze: stocksnap.io