Poweekendowo refleksyjnie 😉
Zastanawiam się jak to właściwie jest? Czytałyście ostatni artykuł, którym podzieliła na swoim fan pagu Dorota Zawadzka odnośnie “bezstresowego wychowania”? Jeśli nie to napiszę, że według autorki “bezstresowe wychowanie” nie istnieje i zbiera pierwsze żniwa w postaci “niedostosowanych” jednostek.
Zostałam wychowana w celebrowaniu życia i jego małych przyjemności, raczej nie lubię wychodzić poza swoją tzw. “strefę komfortu”, a ponoć życie rozpoczyna się dopiero poza nią. Związałam się z mężczyzną, który twierdzi zupełnie co innego i tak podczas ostatniego, rodzinnego spaceru kiedy ja twierdziłam, że “torturuje” dziecko, on twierdził, że ja je “rozpieszczam”i się roztkliwiam. Też tak macie Drogie Mamy?
Wieczorem przeczytałam ten artykuł i stwierdziłam, że coś jest na rzeczy. Może i potrafię docenić ulotne chwile, małe przyjemności ale większość rzeczy z życia codziennego mnie przeraża i gdyby nie fakt, że mój facet wziął wszystko na klatę pewnie zginęłabym.
A jak jest u Was? Trzymacie Wasze dzieci w strefie komfortu, czy uczycie je wychodzić poza?