Mimo iż wszystkie poradniki turystyczne piszą o Carmel Markecie jako obowiązkowym miejscu do odwiedzenia w Tel Avivie i poznania tutejszych smaków, ja pozwolę sobie na przedstawienie Wam Sarony, marketu, gdzie dwa miesiące temu przebranych za kelnerów weszło dwóch terrorystów z bronią i po zjedzonym posiłku zaczęli strzelać do ludzi. 4 ludzi zmarło, a kilkadziesiąt zostało rannych, tylko, że nigdy nie dowiemy się jak rannych. Otóż niedaleko stacji Shalom i trzech wież mieści się plac SARONA, gdzie można nie tylko wypocząć na leżaczkach przy fontannie, zrobić zakupy, ale i dobrze zjeść. Tym razem pogoda nam nie dopisała i postanowiliśmy zwiedzić środek marketu, polecanego przez lokalnego Izraelitę, którego poznaliśmy na placu zabaw
Swoją kulinarną wędrówkę zaczęliśmy od herbaty, która nie wiadomo dlaczego jest droga w Tel-Avivie
Próbki przetrzymywane w ten sposób pachniały nieziemsko spróbowałam
Kiedy je zobaczyłam pożałowałam, że miałam już lodową zachciankę wcześniej
Do tej pory nie wiem co lepsze, czy Pan, czy oliwki
Chociaż nie jestem fanką serów nie mogłam sobie odmówić pstryknięcia zdjęcia
Tu też pożałowałam, że dzień wcześniej zrobiłam zakupy w supermarkecie i miałam pełną lodówkę pity i hummusu
Te pączki piecze się na Święto Światła Hanukkah, które wyjątkowo w tym roku kalendarzowym zbiegają się z naszym Bożym Narodzeniem
Już prawie kupowaliśmy, już spróbowaliśmy hałwy z nutellą i z chocolate, gdy pan nam powiedział, że min. jakie można kupić to 300 gram, a my chcieliśmy tylko na ząb, bowiem hałwa z supermarketu leżała nietknięta na stole w mieszkaniu, które wynajęliśmy na czas pobytu
To zdjęcie uświadamia mi tylko ogrom możliwości kulinarnych, jakie kryje w sobie izraelska kuchnia
A to tak na koniec kunszt słodkości, jakie można nabyć na tym, jak to mój mąż określił “posh” markecie
Jeśli jeszcze nie widziałyście/liście poprzednich zdjęć z Tel Avivu zapraszam tu