Photo: https://stocksnap.io
Pewnie myślicie, że minimalistą nie można być, kiedy ma się małe dzieci, czy dzieci w ogóle? Nic bardziej mylnego.
Jeden z głównych głosicieli minimalistycznego poglądu Leo Babauta ma żonę i sześcioro dzieci (a mi się wydaje, że jedno to dużo). Osobiście wręcz uważam, że trzeba być minimalistą, kiedy jest się rodzicem, by nie stracić skupienia na rzeczach ważnych, bowiem w naszym codziennym biegu coś ważnego może się łatwo wymsknąć, a jak pisałam już wcześniej minimalizm pomaga utrzymać “focus”. O pozostałych korzyściach czytaj tutaj.
A zatem do rzeczy…
Z pewnością eksperymenty typu: Nie będę kupować nic przez rok, nie wchodzą w ogóle w rachubę, bowiem same buty trzeba zmieniać mniej więcej co kwartał, o ile się nie zgubią podczas jakiegoś jesiennego spaceru 😉
ale…
- Wymienianie się rzeczami jest jak najbardziej realne. Ja tobie, Ty mnie itp. Ostatnio ubrałam na jesień córkę koleżanki, a w dwa dni później dostałam worek ciuchów na grupie matek i co wróciło? Wróciło.
- Zabawki. Coraz bardziej się przychylam do podejścia mojego dziecka, że dzieci nie potrzebują zabawek. Moja córka uwielbia bawić się pudełkami, kartonami, papierem i nie miałam pojęcia jak można być tak kreatywnym w zastosowaniu zwykłego pudła. Poza tym nie ukrywajmy, że przy mniejszej ilości zabawek bałagan jest mniejszy, a i nadepnięcie na klocka potrafi być bolesne (wiem to z doświadczenia).
Jak wychować dziecko w minimalizmie?
- Przede wszystkim nie wystawiać je na czysty konsumnpcjonizm, czyli czysto fizyczne łażenie po sklepach i szukanie tzw. okazji, lub dla zabicia czasu.
- Nauczenie dziecka filozofii “let it go”, czyli cokolwiek nowego do domu przybywa, stare musi odejść.
- Ograniczyć oglądanie reklam, a nie ukrywajmy, jesteśmy nimi bombardowani zewsząd (TV, internet, ulica), a to biedne dziecko chłonie jak gąbka.
- Unikać tzw. ubrań i zabawek typu: “brain wash”, czyli na topie jest FROZEN to kupujemy wszystko z FROZEN.
- A najważniejsze jest to zająć czymś dziecko rozwijającym i konstruktywnym.