Fotografia: Marta Wincenty-Cichy
Długo zastanawiałam się czy opublikować ten tekst, ale ostatnie dni “czarnego protestu” spowodowały, że temat aborcji, sztucznego zapłodnienia, bezpłodności we mnie odżył. Jeśli jesteście zainteresowani wcześniejszym tekstem to zapraszam na :https://nataliacoleman.com/2016/09/23/czarny-protest/
Poniżej piszę kontynuację naszych starań, a parom starającym się o dziecko przypominam, że bezpłodność się leczy.
Laparoskopia II
Po dwóch latach starań i 9 miesięcy czekania wylądowałam w końcu u specjalisty od endometriozy (dobrze, że takowy w ogóle istnieje w Dublinie)
Przesympatyczna pani doktor powiedziała:
– No cóż, musimy oczyścić endometriozę laparaskopowo raz jeszcze.
– A kto za to zapłaci? – zapytałam, bowiem poprzednim razem doszczętnie się spłukałam w Polsce, w prywatnej klinice i jeszcze dodatkowo zadłużyłam na czas kuracji „pooperacyjnej”, na zwolnieniu lekarskim.
– My, rzecz jasna. – odpowiedziała.
Zgodziłam się. Umówiłysmy wszystko odnośnie zabiegu i znów minęło kilka miesięcy nim II laparoskopia miała miejsce.
Dzień przed zabiegiem jeszcze poszliśmy ze znajomym do pizzerni, a on mi pół żartem, pół serio:
– Uważaj, żeby ci tam niczego „nadto” nie wycięli 😉
Hahaha, żarty żartami, ale 20 minut przed zabiegiem przysłali do mnie inną lekarkę, która stwierdziła:
– Pani Natalio, obawiam się, że będziemy musieli usunąć jajowód.
– W żadnym wypadku, nie ma takiej opcji, kategorycznie nie zgdzam się i…nie usunęli, ale okazało się, że żadne z celów założonych nie zostało osiągnięte: endometrioza IV stopnia, cysta w jajowodzie, jajowody niedrożne, „O” szans na zajście.
Po przepudzeniu usłyszałam tylko, że jeśli chce mieć dziecko muszę wyrazić zgodzę na usunięcie jajowodu. Lekarka umówiła mnie na wizytę kontrolną za następne 6 tygodni i prosiła przemyśleć sprawę.
Jako głosicielka holistycznej wizji człowieka, nie wyobrażałam sobie dać wyciąć coś w zamian za dziecko. Targowałam się z partnerem:
-Kupmy psa – stwierdzałam, ale dzień ostatecznej decyzji nadszedł.
Doctor Wingfield wytłumaczyła mi na czym polega cała procedura i dlaczego trzeba usunąć jajowód, zgodziłam się w głębi duszy wierząc, że może cysta z jajowodu zniknie samoczynnie.
Ponieważ endometrioza była dość mocno rozsiana dostałam decapeptyl – hormon wywołujący menopauzę. Po kilku miesiącach zabieg odbył się w prywatnej klinice, bowiem w publiczym szpitalu nie było dla mnie miejsca. Szpital piękny, niczym SPA, z widokiem na port, jachty i morze, pojedynczy pokój, duży plazmowy telewizor, pończochy antyzakrzepowe a nawet „beef lasagne” po zabiegu – pełen wypas.
Przed zabiegiem kilku lekarzy pytało się mnie, czy jestem pewna,że chce usunąć jajowód, a ja za każdym razem rozpłakiwałam się mówiąc, że nie jestem i siałam zamieszanie.
W dodatku, kiedy anastazjolog zapytał się mnie, czy poszczę od umówionej godziny odpowiadałam:
– Tak tylko wczoraj byłam na plaży, a potem poszłam na „fish and chips”.
– O której to było? – pytali zawsze to samo.
– O 17-tej.
– A to w porządku możemy kontynuować zabieg, a ja za każdym wywiadem miałam cichą nadzieję, że ktoś powie: obżarła się jak świnia, trzeba przełożyć. Niestety, nikt się nie pieprzył ze zjedzonymi frytkami i głęboko smażona rybą popitą pintem.
Dobra wiadomość była taka, że obudziłam się w jednym kawałku, bowiem, nie trzeba było niczego usuwać, tylko delikatnie oczyścić.
Na wizycie kontrolnej padło pytanie:
– Jak się pani czuje na decapeptylu?
– Zajebiście – odpowiadałam, bo tak się też czułam i mimo, że te same leki brałam 5 lat temu i czułam się fatalnie, tym razem to był strzał w dziesiątkę.
– Wiem, widziałam, ale nie mogę pani trzymać wiecznie na decapeptylu, maksymalnie 6 miesięcy.(po tym okresie występuje bowiem ryzyko osteoporozy)
– Zatem?
– Invitro, nie ma opcji, że zajdzie pani drogą naturalną. Okres ciąży i karmienia piersią będzie dla pani leczący.
I był 😉
Dzięki, że się tym podzieliłas! Siostra mojej mamy choruje na endometrioze. Bardzo dużo żyła bez diagnozy (ma 60 lat) – dobrze, że coraz więcej o tej chorobie wiadomo
W tym jest problem, że endometrioza jest trudna do zdiagnozowania mimo iż cierpi na nią jedna kobieta na 10.
Dopiero po laparoskopii było wszystko jasne, a typowe objawy to obfite, bolesne miesiączki + CA 125 (marker rakowy) jest lekko podwyższony. Pozdrawiam;-)
W moim przypadku jak na razie hormony odpuściły, bo to one w głównej mierze blokowały moje cykle i owulację. Mamy wyznaczony termin do którego mamy starać się naturalnie a potem jeśli nic nam z tego nie wyjdzie to hormony i kolejne badania.
U nas naturalne próby trwały dwa lata, podczas których endometrioza z fazy I awansowała do fazy IV. Gdybym to wiedziała przeszłabym od razu do in vitro (jeśli by mnie do niego dopuścili), ale chyba takie są warunki, że trzeba się trochę najpierw postarać na własną rekę. Powodzenia i cierpliwości!